„NIEPLANOWANE”

Od jego premiery dziewięć stanów USA wprowadziło ustawodawstwo mające na celu ochronę nienarodzonych. Z pomocą organizacji Abby Johnson prawie 100 pracowników aborcyjnych odeszło z branży pod wpływem filmu.

Od listopada „Nieplanowane” w polskich kinach.

Film „Nieplanowane” – ze względu na odzew społeczny – określono jako przełomowy, a nawet rewolucyjny. Burza spowodowana próbami ograniczenia dostępu do informacji o nim, a później trudności dystrybucyjne wywołały z kolei debatę o współczesnej cenzurze w mediach społecznościowych i wolności słowa, która otarła się o amerykański Kongres. Niedługo po premierze było jasne, że „Nieplanowane” to coś więcej niż film, to zjawisko kulturowe i społeczne.

Abby Johnson – od kierowniczki kliniki aborcyjnej do działaczki pro-life
Film opowiada historię Abby Johnson, która pragnęła pomagać kobietom. Z tym nastawieniem podczas studiów została wolontariuszką, a potem pracownicą jednej z klinik aborcyjnych potężnej organizacji Planned Parenthood. Głęboko wierząc w prawo kobiet do wyboru, szybko awansowała, by ostatecznie zostać jedną z najmłodszych w kraju dyrektorek korporacyjnego giganta wykonującego aborcje.

Johnson była współodpowiedzialna za przeprowadzenie przeszło 22 tys. aborcji. Była rzeczniczką sprawy, w którą głęboko wierzyła. Tak było do dnia, kiedy ujrzała coś, co odmieniło ją na zawsze…

Podczas asystowania przy aborcji zobaczyła na USG nienarodzone dziecko uciekające przed narzędziami lekarza. Założyła organizację, która pomaga byłym pracownikom branży aborcyjnej, którzy jak ona przeżyli nawrócenie i walczą o rozpoczęcie nowego życia. Swoje doświadczenia opisała w książce „Nieplanowane”.

Matka odtwórczyni głównej roli: Leżałam na stole w klinice aborcyjnej, gotowa cię usunąć

W 2012 r. Cary Solomon i Chuck Konzelman, scenarzysta i reżyser, natrafili na książkę Johnson. Jej historia tak ich zafascynowała, że poczuli, iż warto byłoby ją przenieść na ekran. Wiosną 2014 r. skontaktowali się z Abby Johnson i uzyskali prawa do nakręcenia filmu, a dwa lata później napisali scenariusz i przystąpili do realizacji projektu.

Produkcja ruszyła na początku 2018 r. Jednak w ostatnim tygodniu przedprodukcyjnym zabrakło środków finansowych na rozpoczęcie zdjęć. Mimo to ekipa filmowa kontynuowała pracę, modląc się równocześnie o cud. I ten nastąpił. Mike Lindell, założyciel fabryki poduszek My Pillow, w ostatniej chwili zadzwonił do Cary’ego i Chucka i przelał milion dolarów na dokończenie produkcji.

Zabezpieczenie finansowe nie uchroniło filmu przed innym zagrożeniem. Trudno było znaleźć aktorkę, która wcieli się w główną postać, twórcy mieli wysokie wymagania. W końcu zdecydowali się na Ashley Bratcher, charyzmatyczną dziewczynę z Karoliny. Mimo zaledwie kilku dni przygotowań i doboru ponad 50 kostiumów zagrała fantastycznie, stając się niekwestionowaną twarzą filmu „Nieplanowane”. Ashley nie wiedziała jednak, że to opatrzność Boża doprowadziła ją do tego filmu. Gdy z przefarbowanymi już włosami i scenariuszem w ręku zadzwoniła do mamy, by się podzielić z nią informacją o nowej roli, ta niespodziewanie zalała się łzami i wyznała, że w wieku 16 lat, zanim urodziła Ashley, dokonała aborcji. Co więcej, będąc w ciąży z nią, również planowała dokonać takiego samego zabiegu.

Nie wiesz tego, ale leżałam na stole w klinice aborcyjnej, gotowa cię usunąć. Wtedy na salę weszła ciężarna pielęgniarka, a ja zeskoczyłam ze stołu i wyszłam – wyjawiła zszokowanej córce.

 

„Nieplanowane” od 1 listopada w polskich kinach
„Nieplanowane” opowiada o jednym z bardziej kontrowersyjnych i polaryzujących społeczeństwo temacie. Pokazuje kulisy branży aborcyjnej w USA. To ważny film także dlatego, że pokazuje dramatyczną przemianę kobiety, która od wewnątrz tworzyła Planned Parenthood. Wobec jej historii nikt nie pozostanie obojętny, bez względu na to, po której stronie barykady się znajduje.

Od premiery filmu dziewięć stanów USA wprowadziło ustawodawstwo mające na celu ochronę nienarodzonych dzieci. Z pomocą organizacji Johnson prawie 100 pracowników aborcyjnych odeszło z branży pod wpływem filmu. Zanotowano też wzrost liczby osób zaangażowanych w ruch pro-life. Niezliczone świadectwa ujawniły także uzdrawiającą moc filmu dla kobiet, które dokonały aborcji.

„Tornado”, jakie wywołał film w USA, ogarnęło też wiele innych krajów. W Polsce petycję do amerykańskich producentów filmu z prośbą o udostępnienie go polskim widzom podpisało 224 tys. ludzi! Działania przyniosły owoce – film trafi do polskich kin już 1 listopada 2019 r.

*Źródła: materiały dystrybutora (Rafael Film), Aleteia.pl

Tydzień ze św. Krzysztofem

 

W dniach 21-28 lipca 2019 będzie obchodzony 20. Ogólnopolski Tydzień św. Krzysztofa wraz z misyjną „Akcją św. Krzysztof” – 1 grosz za 1 kilometr szczęśliwej jazdy na środki transportu dla misjonarzy.

W tym czasie za wstawiennictwem św. Krzysztofa – Patrona kierowców i podróżnych będziemy się modlić za wszystkich użytkowników drogi o bezpieczne podróże dla wszystkich. Ważnym punktem obchodów jest błogosławieństwo kierowców i ich pojazdów, aby zawsze używali ich mądrze i odpowiedzialnie. Do wszystkich użytkowników pojazdów jest kierowany apel o udział w „Akcji św. Krzysztof” i wsparcie misjonarzy w zakupie środków transportu poprzez przeznaczenie 1 grosza za każdy przejechany kilometr na ten cel.

-„W ramach tego Tygodnia, któremu patronuje św. Krzysztof, opiekun i patron kierowców i podróżnych, MIVA Polska zachęca do szczególnej modlitwy za wszystkich poruszających się po drogach, aby wszyscy docierali szczęśliwie do celu podróży. Przypomina też o odpowiedzialności użytkowników za bezpieczeństwo na drogach i konieczności tworzenia kultury oraz wzajemnego szacunku na drogach” – napisał bp Jerzy Mazur SVD, Przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, w komunikacie na XX Ogólnopolski Tydzień św. Krzysztofa.

W 2018 r. w ramach „Akcji św. Krzysztof” udało się zebrać prawie 2 mln 800 tys. zł na.

MIVA Polska / KAI

 

 

Oświadczenie Przewodniczącego KEP

Oświadczenie Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski w sprawie aktów nienawiści wobec katolików w Polsce

1. Gdy w lipcu 2016 r. zamordowano w Normandii księdza Jacques’a Hamela podczas sprawowania Mszy św. wydawało się nam, że w Polsce takie rzeczy nie mogą się zdarzyć, przede wszystkim dlatego, że wciąż żywa jest w naszym narodzie pamięć o ks. Jerzym Popiełuszce, Stefanie Niedzielaku, Stanisławie Suchowolcu, Sylwestrze Zychu i tylu innych duchownych – ofiarach komunistycznego reżimu. Gdy w Bretanii próbowano usunąć krzyż z pomnika św. Jana Pawła II, wydawało się nam, że takie akty wandalizmu są nie do pomyślenia w kraju tak silnie jak nasz związanym z chrześcijaństwem. Gdy pokazano mi zdjęcie z Brukseli, na którym widniał wizerunek Serca Jezusowego i Serca Maryi zawieszone na drzwiach toalety, pomyślałem sobie: „Na szczęście to barbarzyństwo jeszcze do nas nie dotarło”.

Niestety, w ostatnich tygodniach, zwłaszcza w trakcie trwania kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, miało miejsce wiele zdarzeń poddających w wątpliwość moją wcześniejszą konstatację. Myślę po pierwsze o profanacji jasnogórskiego wizerunku Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski. Matka Boża z naszej narodowej relikwii nosi już na swej twarzy trwałe ślady historycznej profanacji dokonanej przez husytów podczas napadu na klasztor w 1430 r. Obraz został wówczas wiernie odtworzony z inicjatywy Władysława Jagiełły i od tamtego czasu nie zadawano jej w naszym narodzie głębszych ran, nawet symbolicznych.

Myślę także o profanacjach i aktach bluźnierstwa do jakich dochodzi podczas tzw. marszów środowisk gejów, lesbijek, biseksualistów i transseksualistów. Oficjalnie powodem organizacji takich marszów jest troska o większą tolerancję w społeczeństwie, tymczasem stają się one miejscem obscenicznych prezentacji oraz sposobnością do okazywania pogardy wobec chrześcijaństwa, w tym także do parodiowania liturgii eucharystii, oraz do nawoływania do nienawiści w stosunku do Kościoła i osób duchownych.

Ataki na Kościół nie są jednak zaskakujące. O ile sytuacja dawniejsza – mówił św. Jan Paweł II w 1991 roku – zyskiwała Kościołowi ogólne uznanie nawet ze strony osób i środowisk „laickich”, to w obecnej sytuacji na takie uznanie w wielu przypadkach nie można liczyć. Trzeba raczej liczyć się z krytyką, a może nawet gorzej. Trzeba zdobywać się na rozeznanie; akceptować to, co w każdej krytyce może być słuszne. A co do reszty jest rzeczą jasną, iż Chrystus zawsze będzie „znakiem sprzeciwu” (Łk 2,34). Ten „sprzeciw” jest dla Kościoła także jakimś potwierdzeniem bycia sobą, bycia w prawdzie (por. Warszawa, 09.06.1991).

Myślę także o konkretnych aktach fizycznej napaści na kościoły i samych kapłanów. Szczególnie dotknęło to osobę ks. Ireneusza Bakalarczyka. To prawda, że każdy ksiądz winien być świadkiem Chrystusa aż po męczeństwo. „Dzisiaj – pisze Benedykt XVI, papież – emeryt – Bóg także ma swoich świadków (martyres) na świecie. Musimy tylko być czujni, by ich zobaczyć i usłyszeć. […] W procesie przeciwko diabłu Jezus Chrystus jest pierwszym i rzeczywistym świadkiem Boga, pierwszym męczennikiem, za którym poszła niezliczona rzesza innych” (Benedykt XVI, Kościół a skandal wykorzystywania seksualnego). Męczeństwo Chrystusa było potrzebne, aby dokonało się nasze zbawienie, a jednak Jezus mówi „biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany” (Mk 14,21). Świadomi tego, modlimy się w szczególny sposób za nieprzyjaciół Kościoła.

2. Sytuacja wymaga postawienia pytania, jak w odpowiedzialny sposób relacjonować kwestię nadużyć seksualnych wśród duchownych i w innych grupach społecznych, aby nie kreować fałszywego, jednostronnego wizerunku Kościoła i nie prowokować kolejnych aktów słownej i fizycznej przemocy oraz aktów profanacji. Nie chodzi o samo informowanie o tych nadużyciach, gdyż to, że przez wiele lat panowało w tej sferze milczenie, jest powodem naszego zawstydzenia i bólu. Ujawnienie zaś tego problemu traktujemy jako okazję do oczyszczenia Kościoła. Jednak trudno zlekceważyć fakt, że w ostatnim czasie – w kontekście niektórych przekazów medialnych – zwiększyła się agresja wobec księży i wzrosła liczba profanacji.

Skupienie uwagi społeczeństwa na grzechu wykorzystywania seksualnego – poza bezpośrednią troską o dobro dzieci – ma jeszcze jeden pozytywny skutek. Uprzytomnia nam bowiem miejsce seksualności w życiu człowieka i powagę wszelkich decyzji podejmowanych w tej dziedzinie. Nie tylko wykorzystanie bezbronnego dziecka powoduje rany na całe życie. Sfera seksualności jest tak wrażliwa, że każde wykorzystanie i porzucenie, także osoby dojrzałej, głęboko ją ranią i powodują w jej życiu dalekosiężne negatywne skutki. Ponadto rozmaite grzechy przeciwko czystości są wzajemnie ze sobą powiązane. Jedne rodzą drugie. Lekarstwem na przestępstwa seksualne jest zachowanie VI przykazania Dekalogu. Komu zatem jest bliski los ofiar różnych nadużyć seksualnych, powinien – w ramach holistycznego podejścia – zaangażować się w promowanie kultury czystości.

3. Dzisiejszy sposób kwestionowania autorytetu Kościoła nie ma charakteru intelektualnego, lecz ideologiczny. W procesie wytoczonym Kościołowi próbuje się dowieść, że nie ma w nim ludzi prawych, a wiara jest jedynie hipokryzją. Dąży się do zdyskredytowania Boga i obrzydzenia całego Kościoła. „Dzisiaj – pisze Benedykt XVI, papież – emeryt – oskarżenie wymierzone w Boga jest nade wszystko przedstawianiem Jego Kościoła jako całkowicie złego i w ten sposób odwodzeniem nas od niego. [Stoi za tym oszukańcza logika], na którą zbyt łatwo dajemy się nabrać. Nie, nawet dzisiaj Kościół nie składa się tylko z Judaszów. Kościół Boży istnieje także dzisiaj i dzisiaj jest on właśnie narzędziem, dzięki któremu Bóg nas zbawia” (Benedykt XVI, Kościół a skandal wykorzystywania seksualnego). Grzech i zło są w Kościele, ale jest w nim także niezliczona rzesza świadków wiernych, pokornych, składających codziennie ciche świadectwo swojej miłości do Pana Jezusa. Wystarczy się nieco rozejrzeć, odkładając na bok uprzedzenia.

Próba zohydzenia chrześcijaństwa i Kościoła – tak nierozerwalnie związanego w dziejach z Polską i polskością – ma na celu nie tylko osłabienie jego pozycji w społeczeństwie, ale także osłabienie ducha narodu. „Bez Chrystusa – mówił św. Jan Paweł II – nie można zrozumieć dziejów Polski […]. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz do zrozumienia naszego narodu […] nie rozumielibyśmy samych siebie” (Warszawa, 02.06.1979). W konsekwencji „stalibyśmy się cudzoziemcami we własnej ojczyźnie” (Praga, 21.04.1990).

W tradycji chrześcijańskiej sprofanowanym miejscom lub przedmiotom trzeba przywrócić pierwotny charakter sakralny. Dzieje się to poprzez specjalny obrzęd pokutny. Dlatego chciałbym poinformować, że księża biskupi – obecni na 383. zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu Polski – wzywają do publicznego przebłagania Boga za popełnione świętokradztwa. Prosimy, aby po Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa w niedzielę 23 czerwca br., we wszystkich kościołach i kaplicach w Polsce, po każdej Mszy Świętej odśpiewać suplikację „Święty Boże, Święty Mocny…”.

Polecajmy Bogu naszą Ojczyznę, Kościół w Polsce i wszystkich Polaków. Zabiegajmy o to, abyśmy nie dali się podzielić i pamiętajmy, że „walka nie może być silniejsza od solidarności” (św. Jan Paweł II, Gdańsk, 12.06.1987).

Abp Stanisław Gądecki
Arcybiskup Metropolita Poznański
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski

Warszawa, dnia 17 czerwca 2019 roku

 

15 -lecie Diecezji

 

Drodzy diecezjanie, w ramach obchodów 15. rocznicy istnienia naszej diecezji w dniach 13 i 14 czerwca br. odbędzie się w Świdnicy i Wałbrzychu 383. Zebranie Plenarne Konferencji Episkopatu Polski. Nasza diecezja po raz pierwszy w historii będzie gościć u siebie wszystkich Pasterzy Kościoła w naszej Ojczyźnie. Ze względu na rangę tego wydarzenia, a także jego znaczenie, we wciąż początkowych dziejach naszej diecezji zapraszam wszystkich diecezjan wraz z duszpasterzami do udziału w Mszy Św. w Świdnicy i Wałbrzychu z udziałem całego polskiego Episkopatu. W Świdnicy 13 VI, w czwartek, o godz. 18.00 w katedrze będzie sprawowana Msza Św. której przewodniczył będzie JE ks. abp Stanisław Gądecki, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Natomiast 14 czerwca, w piątek, Mszy Św. o godz. 7.30 w Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego w Wałbrzychu będzie przewodniczył JE ks. abp Wojciech Polak, Prymas Polski.

Mam nadzieję, że obie celebry eucharystyczne zgromadzą nie tylko mieszkańców Świdnicy i Wałbrzycha, ale staną się okazją do modlitewnego spotkania przedstawicieli całej diecezji.  Niech obecność Księży Biskupów wśród nas i możliwość udziału we Mszy Św. będzie przez nas wykorzystaną okazją do wspólnej modlitwy w intencji Kościoła i Ojczyzny.

+ Ignacy Dec

Biskup Świdnicki

EDK Świebodzice za nami

Ekstremalna Droga Krzyżowa wyruszyła ze Świebodzic

​Mszą św. w kościele św. Mikołaja rozpoczęła się 43-kilometrowa wędrówka uczestników EDK. W tegorocznej Drodze Krzyżowej bierze udział 40 osób, m.in. ze Świebodzic, Świdnicy i Wałbrzycha.

Na trasę 43-kilometrowej Drogi Krzyżowej z kościoła św. Mikołaja wyszło dzisiaj wieczorem 40 osób. EDK 5 kwietnia idą też z Głuszycy i Ząbkowic Śląskich.

Z plecakami, latarkami i kijkami, ale przede wszystkim z krzyżami i intencjami wyruszyli uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Jedni chcą umocnić swoją wiarę, inni jej szukają. Niektórzy chcą się sprawdzić. Są też tacy, którzy pragną w ten sposób odnaleźć na nowo sens życia.

– Idę pierwszy raz. W zeszłym roku słyszałam o tej inicjatywie i bardzo chciałam iść, ale nie miałam z kim. W tym roku córka się zdecydowała i powędrujemy razem. Boję się tak długiej drogi, ale pójdę, ile się da i mam nadzieję, że dojdę do końca – mówiła Krystyna ze Świebodzic.

Dla Janusza ze Świdnicy to czwarta Ekstremalna Droga Krzyżowa. Dwa razy szedł z Bielawy i raz z Wałbrzycha. – Idę po raz kolejny, bo czuję taką potrzebę. Życie jest drogą, też – a właściwie przede wszystkim – drogą do Pana Boga. EDK to dla mnie czas na refleksję i ciszę. Próbuję spotkać tu Boga. Kryzysy w drodze pomagają przezwyciężyć modlitwa, szukanie siły wewnętrznej i wsparcie przyjaciół – radził wprawiony uczestnik.

Ekstremalna Droga Krzyżowa rozpoczęła się Mszą św. Ksiądz Józef Siemasz, proboszcz parafii św. Mikołaja, mówił do zebranych, że są żywym świadectwem wiary w Jezusa. – Podejmujecie dzisiaj coś szczególnego. Dajecie świadectwo własnej wiary poprzez wyrzeczenie, poprzez czas poświęcony na medytację, na spotkanie z Bogiem. Idąc Drogą Krzyżową, nie tylko będziecie się zmagać z cierpieniem, bólem, zmęczeniem i sennością. Ta droga jest okazją, aby zostawić to, co jest w domu, a stanąć przed Panem Bogiem, rozważać Jego słowo. Zapytać, co On sądzi o moim życiu, co chce mi powiedzieć – zachęcał ks. Siemasz.

Średnia wieku świebodzickiej EDK to 35 lat. Najmłodsi pielgrzymi mają 13 lat, najstarsi są po 60.

– Warunki pogodowe są dzisiaj komfortowe. Jest ciepło, nie pada, właściwie nie ma wiatru. To daje możliwość do głębszej refleksji i duchowych przeżyć – życząc ekstremalnych doznań, mówił na rozpoczęcie wędrówki koordynator Ryszard Stochła.

Pielgrzymi przejdą przez: Świebodzice, Ciernie, Mokrzeszów, Lubiechów, Wałbrzych, Książański Park Krajobrazowy, Pełcznicę, Cieszów i nad ranem wrócą do Świebodzic.

żródło: https://swidnica.gosc.pl

Agnieszka Dochniak Agnieszka Dochniak

 

MSZA „PAPIESKA” w Wałbrzychu

W sobotę, 6 IV br. na stadionie „Górnika” w Wałbrzychu w 14. rocznicę przejścia do Domu Ojca św. Jana Pawła II Mszy św. o godz. 15.30 będzie przewodniczył Jego Eminencja Ksiądz Kardynał Stanisław Dziwisz.

Mszę Świętą poprzedzi o godz. 15.00 nabożeństwo Drogi Krzyżowej.

Program spotkania na plakacie.

XXVII Światowy Dzień Chorego

We wspomnienie Matki Bożej z Lourdes w Kościele katolickim obchodzony jest Światowy Dzień Chorego. Papież Franciszek jako temat tegorocznego orędzia wybrał słowa Jezusa Chrystusa z Ewangelii wg św. Mateusza: „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie” (Mt 10,8). Oto treść Orędzia:

Orędzie Papieża Franciszka na 27. Światowy Dzień Chorego 2019

11 lutego 2019 r.

„Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie” (Mt 10,8)

Drodzy Bracia i Siostry,

„Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie” (Mt 10,8). Są to słowa wypowiedziane przez Jezusa, gdy wysłał apostołów do szerzenia Ewangelii, aby Jego Królestwo było propagowane przez gesty bezinteresownej miłości.

Z okazji XXVII Światowego Dnia Chorego, który w sposób uroczysty będzie obchodzony w Kalkucie w Indiach dnia 11 lutego 2019 roku, Kościół – Matka wszystkich swoich dzieci, zwłaszcza słabych – pamięta, że gesty wielkodusznego daru, jak te Miłosiernego Samarytanina, są najbardziej wiarygodną drogą ewangelizacji. Opieka nad chorymi wymaga profesjonalizmu i czułości, bezinteresownych gestów, niezwłocznych i prostych, jak zwyczajny dotyk, poprzez które daje się odczuć drugiemu, że jest „ważny”.

Życie jest darem od Boga, jak napomina święty Paweł: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4,7). Egzystencja, właśnie dlatego, że jest darem, nie może być uważana za zwykłe posiadanie czy prywatną własność, zwłaszcza w obliczu zdobyczy medycyny i biotechnologii, które mogłyby doprowadzić człowieka do ulegnięcia pokusie manipulowania „drzewem życia” (por. Rdz 3,24).

W obliczu kultury odrzucenia i obojętności chciałbym stwierdzić, że dar powinien być uznany za paradygmat zdolny do przeciwstawienia się indywidualizmowi i współczesnemu rozdrobnieniu społecznemu, do poruszenia nowych więzi i różnych form współpracy ludzkiej między narodami i kulturami. Dialog, będący warunkiem daru, otwiera relacyjne przestrzenie ludzkiego wzrostu i rozwoju, zdolne przełamać skonsolidowane schematy sprawowania władzy w społeczeństwie. Darowanie nie utożsamia się z czynnością dawania, ponieważ może być ono tak nazwane tylko, jeśli daje się siebie samego. Nie może to być zredukowane do zwyczajnego przekazania jakiejś własności lub przedmiotu. Różni się ono od dawania właśnie dlatego, że zawiera dar z siebie i zakłada pragnienie utworzenia więzi. Dar jest więc wzajemnym uznaniem, które jest konieczną cechą więzi społecznej. W darze kryje się odbicie miłości Bożej, która osiąga punkt kulminacyjny we wcieleniu Jezusa i w wylaniu Ducha Świętego.

Każdy człowiek jest biedny, potrzebujący i ubogi. Kiedy rodzimy się, aby żyć, potrzebujemy opieki naszych rodziców. Stąd w żadnej fazie i na żadnym etapie życia nikt z nas nie jest w stanie całkowicie uwolnić się od potrzeby i pomocy innych, nie jest też nigdy w stanie przezwyciężyć granicy bezsilności przed kimś lub przed czymś. To jest ten stan, który charakteryzuje nasze bycie „stworzeniami”. Uczciwe uznanie tej prawdy zachęca nas do pozostawania pokornymi i do praktykowania z odwagą solidarności jako cnoty nieodzownej dla istnienia.

Ta świadomość przynagla nas do działania odpowiedzialnego i przemyślanego, mając na uwadze dobro, które jest jednocześnie osobiste i wspólne. Tylko kiedy człowiek pojmuje siebie nie jako zamknięty świat, ale jako kogoś ze swej natury związanego ze wszystkimi innymi – jako „bracia” – możliwa jest praktyka solidarności społecznej, oparta na dobru wspólnym. Nie wolno nam się bać uznać siebie za potrzebujących i niezdolnych zapewnić sobie wszystkiego, czego potrzebujemy, gdyż sami o własnych siłach nie jesteśmy w stanie pokonać wszystkich ograniczeń. Nie obawiajmy się tej prawdy, ponieważ sam Bóg w Jezusie pochylił się (por. Flp 2,8) i pochyla nad nami i naszym ubóstwem, aby nam pomóc i dać te dobra, których sami sobie nie jesteśmy w stanie zapewnić.

Na okoliczność uroczystej celebracji w Indiach chciałbym z radością i podziwem przypomnieć postać Świętej Matki Teresy z Kalkuty, wzorca miłości, która uwidoczniła miłość Boga wobec ubogich i chorych. Jak stwierdziłem w czasie jej kanonizacji, „Matka Teresa przez całe swoje życie była hojną szafarką Bożego miłosierdzia, gotową do służenia wszystkim przez przyjmowanie i obronę ludzkiego życia, tego nienarodzonego oraz tego opuszczonego i odrzuconego. (…) Pochylała się nad osobami wyczerpanymi, pozostawionymi śmierci na poboczach dróg, rozpoznając w nich godność daną im przez Boga; zabierała głos wobec możnych tej ziemi, aby uznali swoje winy wobec zbrodni (…) ubóstwa stworzonego przez nich samych. Miłosierdzie było dla niej ‘solą’, która nadaje smak każdemu jej działaniu i ‘światłem’ rozjaśniającym ciemności tych, którzy nie mieli już nawet łez, aby płakać nad swoim ubóstwem i cierpieniem. Jej misja na obrzeżach miast i na egzystencjalnych peryferiach pozostaje w naszych czasach wymownym świadectwem Bożej bliskości wobec najbiedniejszych z biednych” (Homilia, 4 września 2016).

Święta Matka Teresa pomaga nam zrozumieć, że jedynym kryterium działania musi być bezinteresowna miłość wobec wszystkich, bez względu na język, kulturę, grupę etniczną czy religię. Jej przykład nadal prowadzi nas do poszerzania horyzontów radości i nadziei dla ludzkości potrzebującej zrozumienia i czułości; zwłaszcza dla tych, którzy cierpią.

Ludzka wielkoduszność jest zaczynem działania wolontariuszy, którzy mają wielkie znaczenie w sektorze społeczno-medycznym i którzy w wymowny sposób żyją duchowością Miłosiernego Samarytanina. Dziękuję i wspieram wszystkie stowarzyszenia wolontariackie, które zajmują się transportem i ratowaniem pacjentów, które zapewniają dawstwo krwi, tkanek i organów. Szczególnym obszarem, w którym Wasza obecność wyraża optykę Kościoła, jest ochrona praw chorych, zwłaszcza tych cierpiących na choroby wymagające specjalnej opieki, nie zapominając także o wymiarze zwiększania świadomości i profilaktyki. Wasza służba wolontaryjna w strukturach sanitarnych i domowych ma ogromne znaczenie, począwszy od opieki zdrowotnej po wsparcie duchowe. Korzysta z niej wielu chorych, samotnych, ludzi w podeszłym wieku, słabych psychicznie i fizycznie. Zachęcam Was, abyście nadal byli znakiem obecności Kościoła w zsekularyzowanym świecie. Wolontariusz jest bezinteresownym przyjacielem, któremu można powierzyć myśli i emocje; poprzez słuchanie tworzy on warunki, w których chory, nie jest już biernym obiektem opieki, ale staje się aktywnym podmiotem i bohaterem wzajemnej relacji, zdolnym do odzyskania nadziei i lepiej przygotowanym do zaakceptowania leczenia. Wolontariat komunikuje wartości, zachowania i style życia, które w centrum mają pasję obdarowywania. W ten sposób realizuje się humanizacja opieki.

Postawa bezinteresowności powinna pobudzać przede wszystkim katolickie placówki opieki zdrowotnej, ponieważ to właśnie logika Ewangelii określa ich działanie, zarówno na obszarach najbardziej zaawansowanych, jak i w miejscach najtrudniejszych. Katolickie placówki są powołane, aby wyrażać istotę daru, darmowości i solidarności, w odpowiedzi na logikę zysku za wszelką cenę, logikę dawania, aby otrzymywać, logikę wyzysku nie zwracającego uwagi na ludzi.

Wzywam Was wszystkich, na różnych poziomach, do promowania kultury bezinteresowności i daru, niezbędnych do przezwyciężenia kultury zysku i odrzucenia. Katolickie instytucje opieki medycznej nie powinny wpadać w myślenie biznesowe, ale dbać o opiekę nad człowiekiem, bardziej niż o zysk. Wiemy, że zdrowie jest relacyjne, zależy od interakcji z innymi i potrzebuje zaufania, przyjaźni i solidarności. To jest dobro, którym można się cieszyć „w pełni” wyłącznie, gdy się nim dzieli. Wskaźnikiem zdrowia chrześcijanina jest radość z bezinteresownego daru.

Was wszystkich zawierzam Maryi, Uzdrowieniu chorych. Niech nam pomaga dzielić się darami otrzymanymi w duchu dialogu i wzajemnego przyjęcia, abyśmy żyli jak bracia i siostry, uważni na potrzeby jedni drugich, abyśmy wiedzieli, jak dawać z sercem hojnym i uczyli się radości z bezinteresownej służby. Z miłością zapewniam wszystkich o mojej bliskości w modlitwie i z serca udzielam Apostolskiego Błogosławieństwa.

Watykan, 25 listopada 2018
Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

Franciszek

 

List do rodziców

List do rodziców, którzy zabierają na mszę swoje niesforne dzieci. W każdą niedzielę.
Chrystus miał do powiedzenia coś bardzo ważnego o ludziach takich jak my.

Drodzy wyczerpani, zniechęceni rodzice,

a więc wasze dzieci są nieznośne podczas mszy świętej. Chaotyczne, nieposłuszne i przeszkadzające, tydzień w tydzień. To tak, jakby przez cały czas oświetlał was ogromny, stary reflektor. Was i wasze rodzicielstwo. Jestem w tym z wami. Zaczęłam bać się niedziel. To znaczy, próbowałam już wszystkiego. Chodzenia na poranną mszę, chodzenia na wieczorną mszę, książek na temat mszy, tłumaczenia szeptem, grożenia szeptem, siedzenia z przodu, siedzenia z tyłu, maszerowania prosto do pokoju płaczu… i może niektóre z tych sztuczek pomogły, ale rezultat jest taki, że nigdy nie wychodzimy z budynku bez krzyku, wściekłego rzucania się w kierunku ołtarza czy Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze.

Ale bez względu na to wszystko, co tydzień ja i moja głośna, bezładna rodzina będziemy tam (z tyłu!), kręcąc się i każdego rozpraszając, poddając się osądowi wielu ludzi, którzy mogą nie rozumieć, jak trudno nauczyć malucha siedzenia w spokoju przez 45 minut. To wygląda na szaleństwo. Ale mimo to zakładamy nasze pogniecione niedzielne ubrania i idziemy pod ten dach, tak jak Matka Kościoła nas prosi.

Chciałabym, żebyś wiedział, że jeśli tak również wygląda twoja rzeczywistość, to w porządku. A nawet bardziej niż w porządku. Chrystus miał do powiedzenia coś bardzo ważnego o ludziach takich jak my:

[Jezus] Podniósłszy oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak pewna uboga wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki, i rzekł: «Prawdziwie, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę Bogu z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie». (Łk 21, 1-4)

Czyż to nie jest dokładnie to, co my robimy? Dajemy dosłownie wszystko co mamy, przestrzegając prośby Kościoła, by uczestniczyć w niedzielnej mszy. (Czysty wstyd nie jest, niestety, dostatecznie dobrym powodem, by zostać w domu). Świat zewnętrzny widzi to w ten sposób, że ledwo daliśmy z siebie minimum. Dotarliśmy do budynku, jasne, ale czy się koncentrujemy? Czy doświadczamy duchowego przeżycia? Czy dociera do nas choć słowo z pieśni Gospel, na litość boską? Nie wygląda na to. Tylko my wiemy, ile w rzeczywistości ofiarowujemy. Ale Chrystus również wie.

Tak jak dwa małe pieniążki kobiety wrzucone do skarbonki wyglądały jak nic, w porównaniu z ogromnymi torbami złota bogaczy, nasz wkład wydaje się tak mały, że ktoś mógłby się zastanowić po co w ogóle zawracamy sobie głowę. Czemu w ogóle przychodzić na mszę, jeśli cały ten czas spędzisz na kontrolowaniu swojego malucha, by nie wyrządził szkody sobie i innym? Ale Chrystus jest tam, aby przypomnieć nam, że on nie widzi tego, co widzi cały świat.

Bardzo często wychodzę z mszy z uczuciem, że było to kompletne fiasko. Nie byłam nawet w stanie za nią podążać, a wyszłam tak szybko, że zapomniałam przyklęknąć. Jaka ze mnie katoliczka? Jeśli czujesz się tak samo, nie zapominaj – małe dzieci lub dzieci wymagające szczególnej opieki, czy jakakolwiek sytuacja, w której się znajdujesz i która uniemożliwia ci uklęknięcie w spokoju i uważne słuchanie, to wyjątkowy rodzaj ubóstwa. I my, w naszym ubóstwie, naprawdę dajemy wszystko co mamy, po prostu robiąc co w naszej mocy. Nawet jeśli w naszej mocy jest tylko pojawienie się w Kościele.

Więc nie przestawaj. I proszę, nie przejmuj się nadto, jak twoja rodzina wygląda z boku. Nawet jeśli to nigdy nie stanie się łatwiejsze, rób dalej to co robisz i nawet, jeśli świat tego nie dostrzega, to Bóg widzi, jak wartościowe jest twoje poświęcenie.

Źródło: Anna O’Neil „Aleteia”